Rozwój technologiczny bankowości niesie za sobą sporo udogodnień i nowych możliwości dla klientów. Niestety wiąże się z nim większe ryzyko występowania awarii. W zeszłym roku najbardziej „awaryjnym” miesiącem był listopad, a eksperci już wtedy wieścili, że takich usterek może być w przyszłości więcej. Niestety, mieli rację.
To, że systemy bankowe ulegają coraz częstszym awariom, nie powinno nikogo dziwić. Wielu specjalistów jako główne przyczyny tego stanu rzeczy, wskazuje na coraz częstsze fuzje między tymi instytucjami, a także wdrażanie nowych usług do ich ofert. W końcu teraz w bankach nie tylko trzymamy pieniądze i dokonujemy płatności. Wiele z nich oferuje nam możliwość doładowania telefonu, czy nawet gry na giełdzie. To zatrzęsienie możliwości w połączeniu z niekiedy mocno przestarzałym oprogramowaniem, z którego banki korzystają, daje efekt usterek właśnie. Robi się ich niestety coraz więcej. Przykładowo w grudniu awarii było 17, a łączny czas ich trwania wynosił 25 godzin. W styczniu natomiast odnotowano aż 27 usterek, trwających łącznie 44 godziny. To wynik dający nam niemal jedną usterkę na dzień.
Na czym polegają takie awarie bankowe? Najczęściej w ich wyniku, klienci banków doświadczają problemów z wejściem na strony internetowe instytucji. Zdarza się jednak, że usterki są poważniejsze i dotyczą kłopotów z systemem autoryzacyjnym i transakcyjnym. W wyniku takich awarii uniemożliwione są m.in.: płatności kartą czy przelewy. Szczęściem w nieszczęściu jest jednak fakt, że z reguły banki bardzo szybko naprawiają zaistniałe niedogodności. Kilkudniowe awarie są raczej rzadkością. W związku z prognozami donoszącymi o wzroście występowania nawet krótkotrwałych usterek, pozostaje mieć nadzieję, że banki wciąż będą walczyć z nimi skutecznie.