Po czyjej stronie leży wina, gdy padamy ofiarą cyberprzestępstwa? Często znajduje się ona pośrodku. E-oszustwo w swych najpopularniejszych formach wymaga “pomocy” obu stron: z jednej strony należy zhackować stronę banku, z drugiej – wyłudzić od klienta poufne dane. Wydawałoby się, że jeśli choć w części winny jest bank, powinien zwrócić pieniądze w ten sposób utracone. Okazuje się jednak, że nie jest to regułą.
Letnie badanie wykonane przez Kaspersky lab i B2B International pokazuje jasno, że mniejszość okradzionych w Internecie odzyskuje swoje pieniądze. Tylko 41 procent internautów zadeklarowało, że zwrócono im choć część utraconej wskutek cyberprzestępstw kwoty. Jednocześnie 45 procent wierzy, że to bank ponosi odpowiedzialność, jako przechowujący środki, za wypłacenie pieniędzy w razie oszustwa. Trzy procent mniej ankietowanych uważa, że instytucje finansowe powinny dostarczać za darmo narzędzia konieczne do zabezpieczania e-operacji finansowych.
Jedna trzecia osób, które zostały okradzione w trakcie e-płatności, straciła całość bezpowrotnie. Tylko 10 procent ofiar cyberprzestępstw otrzymuje zwrot całości skradzionych pieniędzy. W rozbicu na branże, większe szanse na zdobycie rekompensaty mają klienci banków i sklepów internetowych, dużo mniej skłonne do oddawania środków są systemy obsługujące płatności w sieci. Zaskakująca może wydać się statystyka mówiąca, podczas jakich czynności w sieci straciliśmy pieniądze. Internauci częściej padli ofiarami cyberprzestępstw podczas e-transakcji w systemie bankowości elektronicznej (17%), niż korzystając ze sklepów online (13%).
Walka z sieciowymi oszustami zdaje się nie mieć końca (i zapewne go nie ujrzy). Tak długo, jak do kolejnych usług będziemy dodawać “online”. Bank online, kantor online, płatności, sklepy. Badania Kaspersky pokazują, że w kwestii oszustw jesteśmy w większości skazani na siebie, sami więc powinniśmy zadbać o bezpieczeństwo.