Przelewy bankowe mogą być powodem do zmartwień. Nie chodzi tu wcale o fakt, że są one jakoś specjalnie skomplikowane, albo za wolne. Przeciwnie – proces ich przeprowadzenia staje się coraz prostszy, a i szybkość uległa znacznej poprawie. Problem tkwi w tym, że czasem zdarzy nam się przetransferować pieniądze nie na to konto, na które zamierzaliśmy. A wtedy ich odzyskanie stanowi nie lada kłopot.
Z prawnego punktu widzenia, ułatwia nam to możliwość wniesienia roszczenia o bezpodstawne wzbogacenie. Wówczas osoba, na której konto przez pomyłkę trafiły nasze pieniądze, musi nam je zwrócić. Niby wszystko proste, ale jest jeden szczegół, który komplikuje całą sprawę i to dość mocno. Aby wnieść takie roszczenie, potrzebne nam są dane osobowe przypadkowego adresata przelewu. Przy dokonywaniu przelewów wcale nie musimy ich jednak wpisywać. Oprócz tego myląc się w ciągu cyfr składających się na numer konta, wcale nie musimy wiedzieć, jak nazywa się osoba, do której nieopatrznie trafią nasze pieniądze.
Tu do głosu dochodzi prawo dotyczące tajemnicy bankowej. W jego myśl, bank nie może podać nam danych osoby na podstawie numeru konta. Zostajemy zatem z niczym. Zaczęły się jednak pojawiać pomysły, aby ten przepis nieco zmienić. Na banki nałożono by obowiązek ujawnienia danych osoby, wobec której toczy się postępowanie cywilne. Gdyby taka reguła zaczęła funkcjonować, zdobycie danych właściciela omyłkowego konta byłoby możliwe. Istnieje jednak obawa nadużycia, poprzez „omyłkowe” przelewanie symbolicznych kwot, w celu wydobycia danych właścicieli kont.
A jeszcze kilka lat temu prawdopodobieństwo występowania tego problemu było mniejsze. Wszystko dlatego, że oprócz numeru konta adresata przelewu, trzeba było wpisać też jego dane. Jeśli numer się z nimi nie zgadzał, automatycznie nie dochodziło do transferu pieniędzy. Aktualnie jednak najbezpieczniej jest po prostu kopiować numer rachunku, jeśli jest taka możliwość, niż wpisywać go ręcznie. W wypadku pomyłki odzyskanie pieniędzy będzie graniczyć z niemożliwym.