Można uznać, że działania na rzecz zakrzewienia płatności bezgotówkowej w Polsce, wpisują się w nasilający się trend. Wielu ekspertów jest zdania, że za jakiś czas regulowanie płatności gotówką, przejdzie do lamusa. Przykładem bardzo wyraźnego skręcenia w tym kierunku, są kraje skandynawskie, ze wskazaniem na Szwecję. W kraju Trzech Koron można nawet bezgotówkowo „rzucić” na tacę w kościele.
Według najnowszych danych już 80% transakcji w sklepach u naszych zamorskich sąsiadów, odbywa się poprzez użycie karty lub urządzenia mobilnego. Stopniowe wycofywanie się Szwedów z korzystania z gotówki, miało swoje źródło w oszczędnościach. Pięć lat temu koszty przewożenia i przechowywania gotówki, pochłaniały 0,26% szwedzkiego PKB. W celu ich ograniczenia zaczęto rozwijać płatności bezgotówkowe. Aby sprawę jeszcze bardziej ułatwić, zabroniono handlarzom wprowadzania dodatkowych opłat za regulowanie należności kartą. Muszą być one wkalkulowane w ceny produktu.
Inną ekonomiczną kwestią przemawiającą za płatnościami bezgotówkowymi, bardziej dla gospodarki niż naszych portfeli, jest wzrost konsumpcji. Płacąc kartą, jesteśmy bowiem w stanie wydać więcej. Mamy wówczas mniejszą kontrolę nad tym, ile wydajemy, niż kiedy płacilibyśmy gotówką. Ekonomiści zauważają również, że w Szwecji od kilku lat spada liczba… napadów na banki. Odnotowano jednak wzrost cyberprzestępczości.
W Polsce również działają ruchy, na rzecz popularyzacji płatności bezgotówkowych. I można stwierdzić, że działają całkiem sprawnie. Jeśli wierzyć raportowi NBP, aż 82% płatności detalicznych, odbywa się drogą bezgotówkową. Wciąż jednak jest nam daleko do takich krajów jak Szwecja, pod względem jej dostępności.